Kiedy słowo było Bogiem

Jacek Hugo Bader, Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak

Odkąd pamiętam himalaiści mnie fascynowali. Nadludzie pchani w góry jakąś nieznaną siłą. Szaleńcy balansujący na granicy życia i śmierci. bader-broad-peakBohaterowie przechadzający się po dachach świata… Tak o nich myślałam. A potem przeczytałam książkę Jacka Hugo Badera „Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak” i nie zmieniłam zdania ani o jotę.

Ale zacznijmy od początku… 5 marca 2013 roku czworo polskich himalaistów w składzie: Maciej Berbeka, Tomasz Kowalski, Artur Małek i Adam Bielecki po raz pierwszy w historii zdobywa zimą Broad Peak, ośmiotysięcznik położony na granicy Chin i Pakistanu. Sypią się gratulacje, rodacy pękają z dumy – polski himalaizm znowu błyszczy na arenie międzynarodowej. Radość gaśnie 8 marca, kiedy za zmarłych zostaje uznanych dwóch członków wyprawy: Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. Mężczyźni mieli zginąć podczas schodzenia ze szczytu do bazy u stóp góry. Do dzisiaj nikt nie ma pewności, co doprowadziło do tragedii.

„Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak” Badera rozpoczyna się wraz z początkiem drugiej wyprawy na dwunasty najwyższy szczyt świata. Tym razem w góry idą rodziny zmarłych: brat Macieja Berbeki – Jacek oraz rodzice i narzeczona Tomka Kowalskiego. Bliscy chcą odnaleźć i pochować w górach ciała zmarłych, pożegnać się i umieścić na szlaku pamiątkową tablicę. Ale przede wszystkim pragną odnaleźć spokój. Bader długo zabiegał, żeby towarzyszyć im w tym przedsięwzięciu. Ba! Posunął się do daleko idących manipulacji, a nawet kłamstw, byleby móc być świadkiem tej niezwykłej pielgrzymki. Jak bardzo znamienna jest determinacja autora, przekonamy się już od pierwszych stron reportażu. Nie można bowiem uciec od wrażenia, że to sztuka reporterska i tekst są dla Badera najważniejsze. Nie ludzie, nie ich emocje, nawet nie ich dramat, ale SŁOWO. Słowo jest Bogiem. To jemu służy autor i nie zawaha się ani przez chwilę, jeśli w pobliżu dostrzeże materiał na wspaniałą historię. Będzie drążył, podchodził, będzie prosił i prowokował… aż dostanie to, czego szukał.

A czytelnik? On będzie w napięciu przewracał kolejne strony książki, próbując razem z autorem znaleźć się jak najbliżej bohaterów. Zrozumieć targające nimi emocje, motywacje i stawiane sobie cele. Będzie czuł się bezsilny, ale i pełen podziwu dla tych niezwykłych ludzi. I w końcu będzie się także oburzał, gdy dojdzie do fragmentów książki, w których Bader umieścił komentarze internautów, jakie zalały sieć po wiosennej tragedii polskich himalaistów. Głosy to bowiem niezrozumiałe, butne i niesprawiedliwie oceniające. Ale przecież takich nigdy nie da się uniknąć…

„Długi film o miłości” czyta się jednym tchem. To książka, która porywa, wwierca się w umysł i nie pozostawia obojętnym. Warsztat pisarski Badera w połączeniu ze spektakularną i napompowaną emocjami historią drugiego wejścia na  Broad Peak to prawdziwa bomba literacka. Koniecznie trzeba przeczytać ten reportaż! Bez względu na kontrowersje, jakie towarzyszyły wydaniu książki, wszelkim zarzutom, którymi został obrzucony autor i oskarżeniom o plagaiat. Oczywiście, warto mieć na uwadze skrupulatne dochodzenie dziennikarzy „Tygodnika Powszechnego”, którzy udowadniali Baderowi, że pełnymi garściami czerpał materiał do swojej książki z reportażu opublikowanego na łamach ich gazety, jednak mimo tego jestem przekonana, że „Długi film o miłości” trzeba znać.

 

Jedna uwaga do wpisu “Kiedy słowo było Bogiem

  1. Reportaż Jacka Hugo-Badera przeczytałam znając już trochę zarys wydarzeń tragedii na Broad Peaku więc trochę bałam się, że to będzie trochę próba oceny i roztrząsania znów pytania kto zawinił. Nic z tych rzeczy. On to jednak potrafi rewelacyjnie opisywać rzeczywistość. Potem sięgnęłam po pozycję „Jak wysoko sięga miłość?” i też nie mogłam się po niej otrząsnąć.
    pozdrawiam

    Polubienie

Dodaj komentarz