Trzeba żyć, nie umierać

Wojciech Jagielski, Wszystkie wojny Lary

,,Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro”, pisał Goethe, prawie dwieście lat temu, w monumentalnym Fauście. Lara, bohaterka reportażu Wojciecha Jagielskiego, wiele razy ze smutkiem powie: ,,niby postąpiłam dobrze, a tak to się skończyło…”. Czy te głosy, choć stoją do siebie w opozycji, nie brzmią podobnie? Dla Lary niegdysiejszy raj niepostrzeżenie zmienił się w piekło. Matczyna miłość nie wystarczyła, żeby uchronić synów przez złem.

wszystkiewojnyWszystkie wojny Lary to pierwsza książka Wojciecha Jagielskiego, jaką przeczytałam. Oczarowanie reportażem przeżywam od niedawna, tym bardziej cieszę się, że na mistrza słowa, którym bez wątpienia jest Jagielski, trafiłam tak szybko. Jednocześnie nie pojmuję, jak mogłam nie znać go wcześniej! Nie mam wątpliwości, że książka, o której dzisiaj nieudolnie próbuję pisać, zostanie ze mną na długo. I nie użyję zbyt górnolotnych słów, kiedy stwierdzę, że zapiera mi dech w piersi, gdy myślę, jak mądra, smutna i prawdziwa jest ta opowieść. Opowieść o matce, o wojnie i o tym, jak pośród tego, co dobre, rodzi się zło. Zdumiewa mnie, że ta historia mogła w ogóle nie zostać spisana. Jagielski zabierając się do pracy nad nowym materiałem, planował stworzyć rzecz lekką, gawędziarską nawet. Temat, którego podjął się ostatecznie, pojawił się przypadkiem. Niepojęty to przypadek, który dał mi możliwość poznania opowieści Lary – gruzińskiej Czeczenki, matki Szamila i Raszida, kobiety, która kilka razy wyrwała się widmu nadchodzącego niebezpieczeństwa, ale nie zdołała uchronić synów przed uwodzicielskim czarem świętej wojny. Poświęciła się, aby zapewnić dzieciom życie, na jakie zasługiwały. Trwała niezłomna, zapominając o sobie, rezygnując z marzeń o byciu aktorką. Samodzielnie napisała dla siebie rolę, w jej pojęciu, najważniejszą – rolę matki.

Żeby zabezpieczyć synów przed niespokojną sytuacją w Czeczenii, a później w Gruzji, Lara wraca z dzićmi do rodzinnej doliny Pankisi. Potem wysyła chłopców do ojca, do Europy. Wierzy, że znajdą tam lepsze życie, że staną się, jak inni, którzy wyjechali przed nimi, ludźmi światłymi i obytymi. W Niemczech Szamil i Raszid coraz bardziej ulegają radykalnym nurtom Islamu. Wolny czas spędzają w meczetach. W Allahu, nieobecnym Bogu Europy, odnajdują sens swojego poszarpanego przez historię życia. Syryjska wojna staje się pretekstem, by młodzi mężczyźni mogli spełnić obowiązek każdego muzułmanina – odpowiedzieć na wezwanie Proroka i tym samym zapewnić sobie zbawienie. Machina religijnego fanatyzmu zostaje wprawiona w ruch. Wtedy już na nic zdadzą się prośby matki, która uparcie będzie powtarzać: ,,trzeba żyć, nie umierać!”, a potem wyruszy w poszukiwaniu synów aż do Syrii.

Z historią Lary nierozerwalnie splata się krwawa i niespokojna historia miejsc, w których przyszło jej żyć. Historia Czeczenii, Gruzji, później także historia Syrii. To właśnie te miejsca odciskają piętno na bohaterce reportażu Jagielskiego, kierują jej losem i zmuszają do podejmowania trudnych, często dramatycznych, decyzji. Autor Wszystkich wojen… unika jednak mnożenia szczegółów, dat i nazw małych kaukaskich miejscowości. Robi to z premedytacją, w pełni oddając głos Larze. Zważając na zawodowe doświadczenie Jagielskiego, czytelnik niejednokrotnie ma świadomość, że reporter wie znacznie więcej niż prosta kobieta, z którą rozmawia w restauracji McDonald w Tibilisi. Mimo tego autor książki postanawia się nie wychylać. Uważnie słucha opowieści, którą snuje rozmówczyni i obserwuje jej twarz, która ożywia się jedynie na krótkie momenty, gdy mowa o Szamilu i Raszidzie. Wrażliwość, z jaką Jagielski podchodzi do Lary ujmuje czytelnika już od pierwszych stron książki. Mamy szansę spoglądać na bohaterkę jedynie oczami autora i są to oczy, za które chętnie oddałabym swoje własne. W miarę zagłębiania się w lekturze Lara staje się nam coraz bliższa, a jej losy coraz bardziej leżą nam na sercu. Jednocześnie podczas przewracania kolejnych stron czytającemu towarzyszy ciągły niepokój. Z dystansu dostrzegamy bowiem, że wydarzenia zaczynają obierać niedobry kurs…

Prócz mistrzowskiego sposobu opowiadania o ludziach, na uwagę zasługuje również synkretyzm gatunków literackich, jaki Jagielski zawiera w swojej książce. Niektóre fragmenty Wszystkich wojen Lary czyta się niemal jak baśń – jest tak, kiedy reporter opisuje początki osadnictwa Kistów, Czeczenów oraz Gruzinów w dolinie Pankisi. Chwilami  opowieść zdaje się znów przypominać biblijną przypowieść, gdzie jasne alegorie dostrzeże nawet niezbyt wprawny odbiorca, by już po chwili płynnie przejść w misternie utkany reportaż, w którym naoczność i uważna obserwacja wysuwają się na pierwszy plan.

Serio, musicie to przeczytać.